Okres pomiędzy XIV a XVII wiekiem to czas największej ilości procesów i skazań osób podejrzanych o czary. Ich “przestępstwa” to m.in. paktowanie z diabłem, sprowadzanie chorób i opętań, profanacja hostii i mszy świętej, kradzież i zjadanie dzieci. Polowania na czarownice rozpętały się na dobre dopiero w połowie XV wieku. Największe natężenie osiągnęły na terenie Francji i Niemiec. W samych tylko Niemczech, jak się szacuje, posłano na stos około 100 tysięcy osób!

Do polowań na czarownice powołany został cały system śledczy. Przyznanie się do winy było koronnym dowodem, a ówczesne prawo zezwalało dla wymuszenia zeznań stosować cierpienia fizyczne. Stosowano też rozmaite próby mające wykazać winę lub niewinność oskarżonej. Do jednej z metod zaliczano próbę wody: jeśli oskarżona kobieta wrzucona do wody nie szła od razu na dno, był to dowód na bycie czarownicą. Stosowano także próby łez (jeśli nie potrafiła płakać miała być czarownicą), wagi (jeśli oskarżona była lżejsza niż 49,5 kg uważano, że może być czarownicą i wzlecieć na miotle) lub próbę ognia. Po “udowodnieniu” winy skazywano na stos lub na szubienicę.

Ostatnią czarownicę w Polsce – i jednocześnie w Europie – spalono 21 sierpnia 1811 roku w Reszlu. Była to niejaka Barbara Zdunk.